Robienie bransoletek chodziło za mną już od lat. Wróciło, kiedy siedząc w Instytucie Onkologii i czekając na podanie chemii, szukałam jakiegoś zamiennika książek czy filmów oglądanych na tablecie. Okazało się to świetnym zajęciem, przy którym szybko zlatywał niezbyt przyjemny czas, a głowa zupełnie odrywała się od rzeczywistości. Początkowo były to kultowe już „friendshipbracelets” plecione z…